To jest strona archiwalna - aby przejść do aktualnej wersji, kliknij tu: urszulanki.szkola.pl
Czy słowa Hymnu Polskiego budzą poczucie dumy narodowej i są elementem więzi międzypokoleniowej oraz postawy patriotycznej?
W konkursie wojewódzkim "Mazurek Dąbrowskiego w moim życiu" Natalia Stępień uzyskała tytuł laureata .
„Baczność! Do hymnu.”- tak wygląda początek prawie każdego apelu, akademii, czy uroczystych obchodów jakiejś rocznicy. Wstajemy, śpiewamy (ewentualnie udajemy) i siadamy. Robimy to dość niechętnie i z pewnym znudzeniem, byle szybko- akademie i tak są o wiele za długie. Schody zaczynają się wtedy, gdy nadgorliwy organista gra, gra i gra. Pierwsze dwie strofy zna każdy uczeń, ale resztę? Jak mamy chociażby ruszać ustami, skoro nie znamy już słów? Może zanim zaczniemy rozmyślać nad tym, czy słowa Mazurka Dąbrowskiego budzą poczucie dumy narodowej itd., spytajmy inaczej: od jakich słów rozpoczyna się trzecia strofa tego hymnu? Obawiam się, że wiele osób potrzebowałoby chwili zastanowienia, by odpowiedzieć na to pytanie. Może moja teoria jest nieco krzywdząca i wszyscy znają słowa trzeciej, a nawet czwartej strofy.
Dobrze, ale co z tego wynika? Czy te słowa i sam hymn oznaczają cokolwiek dla współczesnych Polaków? Jan Stanisław Kopczewski napisał o tej pieśni tak: „Jasność stylu i prostota słów sprawiły, że mimo upływu lat nie czuje się dystansu czasu, który upłynął od chwili jej powstania. Naczelna zaś idea, wyrażona już w pierwszych słowach pieśni, była i jest nadal dla wszystkich Polaków patriotycznym wyznaniem wiary”. Naprawdę chciałabym, żeby słowa J. S. Kopczewskiego znalazły odzwierciedlenie w każdym z nas, a w szczególności w polskiej młodzieży. Pytałam moich znajomych o to, czym jest dla nich Mazurek Dąbrowskiego. „Jak to czym jest dla mnie? Niczym.”- to jedna z najczęstszych odpowiedzi, ale na szczęście były także inne.
Ktoś powiedział, że hymn jest bardzo ważny, ponieważ daje poczucie przynależności do grupy, które wg piramidy potrzeb Maslowa jest przecież bardzo ważne. Na co dzień co prawda nie czujemy się Polakami, a przynajmniej o tym nie myślimy, ale bez wątpienia: jeżeli chodzi o sprawę wagi międzynarodowej, nasz hymn i samo „bycie Polakiem” przybiera na wartości. Odgrywanie hymnów narodowych jest jednym z piękniejszych zwyczajów olimpiad, mistrzostw i zawodów międzynarodowych w każdej dziedzinie sportu. Oglądając mecz piłki nożnej wzruszamy się widząc śpiewających piłkarzy, którzy za chwilę będą walczyć o zwycięstwo, o nas, o Polskę! Sportowcy, a szczególnie ci zwyciężający, nie są już poszczególnymi jednostkami, walczącymi dla siebie- są POLAKAMI! Czym byłoby zwycięstwo w pływaniu, szermierce, czy innej dyscyplinie sportowej, gdyby nie uroczyste wręczanie medali, miejsce na podium i najważniejsze- odgrywanie hymnu tego jedynego, „złotego” kraju? Gdy Polak tryumfuje, słowa Mazurka grzmią, przepełniają dumą: „Jeszcze Polska nie zginęła!”. Nasza Polska, ta którą tak bardzo kochamy! Niewątpliwie za rzadko uświadamiamy sobie związek z ojczyzną. Co zrobić, żeby nasz hymn zyskał na wartości i został przez nas doceniony? Są różnie sposoby rozwijania patriotyzmu. Słyszałam, że w niektórych amerykańskich szkołach lekcje rozpoczynane są uroczystym odśpiewaniem hymnu narodowego. Zastanawiam się, czy przez taki zwyczaj dzieci bardziej doceniają jego znaczenie, czy wręcz przeciwnie- może codzienne odśpiewywanie pieśni całkowicie im ją obrzydza? Ale wróćmy do naszego hymnu. My mieszkańcy Wielkopolski czujemy się dumni, że w Mazurku Dąbrowskiego znalazło się miejsce na Poznań: „Jak Czarniecki do Poznania / Po szwedzkim zaborze”. Cóż, może historia „potopu” szwedzkiego nie jest dla Wielkopolan zbyt chlubna (Ujście), ale Poznań znalazł się w hymnie i to się liczy. Mało kto zastanawia się w końcu nad kontekstem poszczególnych strof, ważne, że jest coś o Poznaniu. Jan Stanisław Kopczewski napisał także: „ „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy”- to słowa, które od dwóch wieków uświadamiają wszystkim Polakom, że losy ojczyzny zawarte są w życiu, w istnieniu narodu. Polska nie zginęła i nie mogła zginąć nawet wówczas, gdy jej granice, jej państwowa suwerenność i podstawy ekonomicznego bytu uległy załamaniu pod naciskiem przemocy. Nie zginie, skoro żyją Polacy, których świadomość, wola, energia i gotowość do najwyższych ofiar są gwarancją siły i żywotności ojczyzny.” To piękne słowa – Polacy pozostali Polakami, patriotami, przez lata okupacji, wojen, przemocy. Dzisiaj pozornie nic nie zagraża naszemu poczuciu polskości. Paradoksalnie to właśnie ten brak zagrożeń jest najbardziej niebezpieczny. Nie mamy przed czym bronić naszej kultury, dlatego przestajemy o niej myśleć i ją rozwijać. Naszym wrogiem jest zapomnienie. Z roku na rok coraz mniej w naszym życiu polskości. To straszne- czy potrzebujemy „pomocy” najeźdźców, okupantów, by pamiętać o swoim pochodzeniu? Czy winą za brak świadomości narodowej i poszanowania hymnu państwowego możemy obarczać upływający czas? Jeżeli nasz hymn nie jest zbyt ważny- ot taka „pieśń jak każda inna”, to może zmieńmy go na coś innego, „fajniejszego”? Proponuję coś po angielsku albo francusku- w końcu mienimy się poliglotami.
Wstąpienie Polski do Unii Europejskiej otworzyło dla nas zagraniczny rynek pracy. Modnie jest teraz pracować za granicą. Trochę bawią mnie osoby, które po miesięcznym wyjeździe do Stanów, wracają z bardzo charakterystycznym akcentem- to jest bardzo „cool”. „Praca w Polsce? W tym kraju nie ma perspektyw”- mówią niektórzy i wyjeżdżają. Zapominają, że „ten kraj” jest „naszym krajem”. Wyjeżdżamy, by zarobić, ale tęsknimy, bo strasznie kochamy nasz kraj. Uważam, że często taki wyjazd na rok, czy dwa wcale nie zrywa więzi z Polską, ale wręcz przeciwnie – umacnia ją i pogłębia. Będąc na emigracji z dala od rodziny, miasta, społeczeństwa bardziej doceniamy, to co straciliśmy. Myślę, że nie muszę przytaczać tu oklepanego już trochę początku inwokacji „Pana Tadeusza”- Adam Mickiewicz wspaniale określa tęsknotę emigrantów do ojczyzny. Moja sąsiadka wyjechała na rok do Irlandii, po powrocie ze wzruszeniem opowiadała, jaką radość sprawiło jej przypadkowe usłyszenie naszego hymnu, którego przecież wcześniej w ogóle nie doceniała! To przykre, że nie czujemy się Polakami będąc w Polsce, w kraju, o tęsknocie do którego pisał Norwid (notabene także emigrant): „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba / Podnoszą z ziemi przez uszanowanie / Dla darów Nieba…/ Tęskno mi Panie…” My nie musimy tęsknić za ojczyzną, żyjemy tutaj- jesteśmy więc pewnie szczęściarzami, doceńmy to i wykorzystajmy, a wtedy Polska nie zginie. „Polska płonie” śpiewa Kazik. Ta pesymistyczna wizja winna być dla nas przestrogą, a Mazurek Dąbrowskiego niech przypomina nam o historii naszego narodu, z której powinniśmy być bardzo, bardzo dumni. „Będziem Polakami” – bo przecież chyba chcemy nimi być.
Dochodzę do wniosku, że miłość do ojczyzny to coś, co ma w sobie każdy z nas, musimy to tylko odkryć i pielęgnować, a pomoże nam w tym z pewnością stary, dobry Mazurek.
Natalia Stępień