To jest strona archiwalna - aby przejść do aktualnej wersji, kliknij tu: urszulanki.szkola.pl
Nasz Vincent
Tak naprawdę potrafimy mówić
tylko przez nasze obrazy.
VINCENT VAN GOGH
Jest taki czas, kiedy trudno się rozstać. Jest taka grupa, z którą chętnie się wyjeżdża. I jest też film inny niż wszystkie. Mowa o tegorocznych maturzystach i filmie Mój Vincent, który mieliśmy szansę razem obejrzeć wczoraj 7 listopada w kinie Halszka w Szamotułach.
Miejsce oczywiście nie jest przypadkowe, bowiem wspieramy małe studyjne kina, które potrafią widza zaskoczyć o wiele bardziej niż multipleksy kinowe. Na przykład kino Halszka zaskoczyło nas… brakiem prądu, dlatego nie pytajcie o ostatnią minutę filmu.
Mimo tego wyjazd zaliczymy do udanych. Jak przystało na ucznia urszulańskiej szkoły: nie szeleściliśmy chipsami (bowiem zjedliśmy wysokokaloryczne desery wcześniej), nie spóźniliśmy się na seans (czego nie możemy powiedzieć o pozostałych widzach) i nie rozmawialiśmy podczas seansu (chyba, że na istotne kwestie dotyczące filmu).
A sam film? Moim zdaniem wizualnie olśniewa. Recenzenci mają rację: „to koronkowa robota”. Wiecie, że najpierw zagrali w nim aktorzy, a potem 125 artystów odmalowało ręcznie każdą z 65 tys. klatek? (Szacuje się, że gdyby nad filmem pracowała jedna osoba, zajęłoby jej to 90 lat!). Owszem, scenariusz może niektórych zawieść, ale wizualnie może też wielu olśnić. Jak dla mnie unikalne doświadczenie obcowania z pięknem jest warte więcej niż 10 zł za bilet. A rozmowy przy kawie z maturzystami? No tego już wycenić się nie da.
Ewa Genge-Korpik