To jest strona archiwalna - aby przejść do aktualnej wersji, kliknij tu: urszulanki.szkola.pl

Każdy czas jest dobry na miłość - nawet apokalipsa

MIASTO 44 to film, o którym napisano i powiedziano już wiele, choć premiera odbyła się zaledwie dwa tygodnie temu. My również podejmujemy ostrą dyskusję nad filmem, który pomimo fali krytyki pokazuje to co najważniejsze – ludzkie emocje.

I znowu musiało być romantycznie...

Nie mam zamiaru kryć się z tym, że jestem uprzedzona do polskich filmów. Z góry zakładam, że większość z nich rozczarowuje mnie banalnością scenariusza, nieudanymi efektami specjalnymi, oszałamiająco beznadziejnym doborem aktorów. Oglądając zwiastuny czy widząc plakaty rodzimych produkcji, które z założenia nie mogą przejść bez echa, zazwyczaj nie odczuwam przypływu zainteresowania, które zmotywowałoby mnie do obejrzenia danego filmu. Raz na jakiś czas mam jednak okazję obcować z polskim kinem. Jak czuję się po obejrzeniu filmu Miasto 44?

Do pewnego momentu naprawdę nie miałam zarzutów wobec filmu i siedziałam w kinie z przyjemnością, podziwiając odwagę młodych Polaków i współczując naszemu bohaterowi, który naprawdę miał ciężką sytuację rodzinną. Jednak gdy na ekranie pojawiła się „Biedronka” (Zofia Wichłacz), coś przewróciło mi się w żołądku. Każdy, kto wcześniej widział plakat promujący film, czekał tylko na moment, w którym głównego bohatera i ową (dosyć urodziwą i przypominającą mi osobiście Jennifer Lawrence z Igrzysk Śmierci) dziewczynę połączy płomienne uczucie, które będzie fundamentem pomagającym przetrwać im Powstanie.

Na szczęście w filmie znalazło się miejsce także dla scen, które pokazują nam, jak naprawdę wyglądała wojna z okupantem. Za niezwykle udaną uważam scenę śmierci matki i brata Stefana, w której nie było patosu, tylko brutalne zetknięcie z rzeczywistością. Szkoda, że tych słów nie można odnieść do całego filmu.

To co zaskoczyło mnie najbardziej, to wprowadzenie slow motion (technika dająca wrażenie zwolnionego czasu). Komasa zaserwował nam coś, co pachnie kiczem i od razu przypomina mi o tym, że oglądam film polskiej produkcji. Na co komu to całe slow motion z muzyką w tle, nierealny pocałunek przy akompaniamencie strzałów i ogromne szczęście Stefana, który wykazuje się tak dużym refleksem, że omija wszystkie kule lecące w jego kierunku? W momencie, gdy zbłąkany pocisk w końcu trafił głównego bohatera, niemalże odetchnęłam z ulgą. Wszystko we mnie krzyczało "tak! tak! wreszcie i jemu się dostało". Ciężko było bowiem uwierzyć w to, że gdy dookoła wszyscy giną (niekiedy nie zdążywszy nawet dokończyć wypowiadanego właśnie zdania), Stefan radzi sobie świetnie, a jego zuchwałość wypełzająca na wierzch po wstąpieniu do konspiracji, uchodzi mu zupełnie na sucho.

Dalsze losy bohaterów są najlepszym dowodem na to, że młodzi Polacy byli ludźmi odważnymi, gotowymi do poświęceń, żyjącymi w przekonaniu, że walka za Ojczyznę jest najwyższym priorytetem, największą wartością.

Sądzę, że nie tylko ja zadaję sobie pytanie, czy dzisiejsze pokolenie dwudziestolatków byłoby w stanie się na to zdobyć. To, co bezsprzecznie uważam za atut Miasta 44, to nakłonienie widza do zastanowienia się nad niektórymi kwestiami, o których na co dzień zapominamy. Nagle nasze życie zaczyna wydawać nam się jasne, kolorowe, pełne wdzięku i tak sielankowe, że aż ciężko w to uwierzyć. Patrzymy na ekran i widzimy ból, ludzkie okrucieństwo, rozpacz, łzy, cierpienie, śmierć. Potem konfrontujemy to z naszą rzeczywistością i wtedy na chwilę zapiera nam dech w piersiach.

Każdy kto zdecyduje się na obejrzenie Miasta 44, z pewnością nie będzie żałował. Film naprawdę ma kilka mocnych, zapadających w pamięć scen, a ponadto zmusza nas do odpowiedzenia sobie na kilka znączych pytań. Nie byłabym sobą, gdybym nie zaznaczyła, że główny bohater nie przypadł mi do gustu, a slow motion wywoływało napady chichotów, które nie były adekwatne do tematyki filmu. Niepotrzebnie wyniesiono wątek miłosny, ale ostatecznie został on dosyć ciekawie zakończony, dlatego nie mam prawa wyrażać jedynie dezaprobaty. I choć można było uniknąć kilku błędów, film uważam za warty zobaczenia choćby ze względu na szacunek wobec naszych walczących Rodaków i pamięć o historii kraju.

Zuza Sommerfeld

Miłość ponad wszystko!

Fenomenalnie nakręcony film Miasto 44 wprowadził mnie w stan osłupienia. Dosłownie. W kinie czułam jak moje tętno rosło wraz z wydarzeniami. W pewnym stopniu mogłam poczuć to, co czuli ludzie w tamtych czasach. Jestem pewna, że to było o wiele, wiele za mało, gdyż tego co oni naprawdę czuli, nie można w żaden sposób określić. Jedno jest niepodważalne: okrucieństwa, które śmiało można nazwać apokalipsą, reżyser przedstawił nam z ogromnym rozmachem.

Szczególnie zapadła mi w pamięć scena, która ilustruje wybuchający czołg pułapkę przy ulicy Kilińskiego. To wydarzenie miało miejsce naprawdę! Wybuch spowodował ogromną katastrofę, rozrywając ludzi na szczątki, które w filmie przeradzają się w deszcz krwi i wnętrzności.

Nie trzeba być dojrzałym, aby zrozumieć przesłanie filmu, krzywdę wyrządzoną przez drugiego człowieka. Ogromne brawa należą się reżyserowi, który miał wizję na to, aby dotkliwie wstrząsnąć widzami, odrodzić w nich uczucia i szacunek dla ludzi, którzy zginęli dla naszej Wolności.

Weronika Mizgajska

 

A jeśli każda miłość wystawiana byłaby na taką próbę?

Film w reżyserii Jana Komasy zapowiadał się dość kontrowersyjnie i faktycznie taki jest. Znajdziemy w nim bardzo drastyczne sceny, o które pokusił się mało który reżyser, a wątki uczuciowo-erotyczne sprawiają, że rozłąka bohaterów po wybuchu Powstania Warszawskiego jest pełna napięć i pożądania.

Film osobiście przypadł mi do gustu, choć zgodzę się z opinią, że sposób w jaki Komasa ukazuje powstanie może wywołać wiele mieszanych uczuć.

Łucja Dembińska 

Miłość a umierający świat

Miasto 44 opowiada nie tylko o Powstaniu Warszawskim, ale i o „miłości w czasach apokalipsy”. Mówi o młodych ludziach, którzy żyją w okresie okupacji, jednak starają się cieszyć każdym dniem i wykorzystać życie jak najlepiej. Film nie miał bowiem opisywać samego powstania, lecz emocje powstańców, ich życie codzienne.

Reżyser mógł jednak zrezygnować ze sceny miłosnej lub tej, w której powstańcy przemierzają kanały w rytmie dubstepu (gatunek elektronicznej muzyki klubowej), przez co film wydaje się być nieco śmieszny. Poza tym efekty specjalne, muzyka, obsada nieznanych nikomu aktorów, scenografia itp. nie mają sobie równych.

Z przyjemnością polecam go wszystkim tym, którzy szukają mocnych wrażeń.

Kinga Sajdak

 

Miłość, gniew, walka

Jan Komasa stworzył piękny film pokazujący, że powstańcy nie byli tylko bohaterami, ale przede wszystkim ludźmi, którzy mają chwile słabości. Myślę, że ta produkcja to przeciwieństwo dotychczasowej filmografii polskiej. Serdecznie polecam.

Maria Olejniczak

Ludzka twarz Powstania

Film ten jest brylantem polskiej kinematografii. Śmierć, przemoc, nienawiść, miłość - to wszystko zobaczymy na szklanym ekranie, bowiem sceny przedstawiające radość i euforię są przeplatane ze scenami przedstawiającymi śmierć i ludzką tragedię.

Atutem filmu jest obsada aktorska, gdyż większość aktorów to studenci bądź absolwenci Szkoły Filmowej. Dobór takiej obsady aktorskiej podkreślił fakt, że powstańcy warszawscy byli zwykłymi ludźmi, którzy stali się bohaterami.

Podczas seansu filmowego większość osób stopniowo przestaje zaglądać do pudełek z popcornem, ponieważ ogrom tragedii przytłacza. Nigdy nie przepadałem za polskimi filmami, ale po tym co zobaczyłem w Mieście 44, jestem pełen szacunku dla polskiej kinematografii.

Wojtek Błaszczyk

 

Obraz powstania, czy kolejna opowieść o młodzieńczej miłości w trudnych czasach?

Odbiorców filmu Miasto 44 można podzielić na dwie grupy. Pierwszą stanowią ludzie pragnący zobaczyć prawdziwy obraz wojny, którzy nie chcą być świadkami kolejnej opowieści o miłości w trudnych czasach, czego oczekują widzowie drugiej grupy. Po przeczytaniu komentarzy i opinii internautów śmiało można wywnioskować, że odbiorców z pierwszej grupy jest o wiele, wiele za mało.

Już w zwiastunie przez pierwsze 45 sekund nie doświadczamy niczego innego, niż poznania dwojga zakochanych będących głównymi bohaterami filmu. Dopiero potem, przy utworze Audiomachine, ukazywane są uroki powstania. Podobnie jest podczas ponad dwugodzinnego filmu. Producenci, jak i odbiorcy wyżej wspomnianej drugiej grupy, skupiają swą uwagę na losach młodej, zakochanej w sobie pary oraz ingerującej w ich związek „tej trzeciej”. Punktem łączącym dwie grupy odbiorców jest jeden ze zdecydowanie dominujących atutów filmu, czyli efekty specjalne. Producenci nie ukrywają swej dumy z powodu ich realizmu, porównując film do produkcji z Hollywood. Tym razem mają powody, ponieważ konsultantem do spraw efektów specjalnych był wybitny hollywoodzki specjalista Richard Bain, który pracował przy takich filmach jak Incepcja, King Kong, czy Nędznicy.

Najgorszym błędem, tym razem nie filmu a samych producentów, jest marketing. W reklamach, wywiadach i opisach nader często wspominają oni o budżecie. Określają Miasto 44 jako przełom w historii polskiego kina nie dlatego, że w realistyczny sposób pokazuje powstanie, lecz dlatego, że miał budżet.

Niestety są także i sceny, podczas których odbiorca zapomina o tym co miał obejrzeć. Zaczyna się zastanawiać, czy jest to jeszcze dramat wojenny czy już produkcja młodzieżowa. Do takich scen należy pocałunek Alicji ze Stefanem podczas strzelaniny, czy też scena miłosnego uniesienia i przeprawy AK jednym z podziemnych tuneli, której towarzyszy dubstepowy utwór Skrillexa. Każda ze scen jest oczywiście uwieczniona w charakterystycznym slow motion.

Na szczęście łatwo jest zapomnieć o tych kilku przerysowanych scenach. W obliczu całości i pomimo podejścia producentów i licznych internautów Miasto 44 spełniło swoje zadanie. Niezależnie od tego czy widz należy do grupy zainteresowanej historią i powstaniem, czy do grupy drugiej chcącej obejrzeć miłosną historię z przeszkodami, film spełni oczekiwania wielu widzów.

Kinga Chojnacka

Każdy czas jest dobry na miłość. Nawet apokalipsa.

Miasto 44 to jeden z najlepszych polskich filmów, który w ostatnich czasach ukazał się na ekranach kin. Produkcja ta opiera się głównie na opowieści o miłości, choć nie zabrakło tam również odwagi i poświęcenia w czasach Powstania Warszawskiego, które miało miejsce w 1944. Film w reżyserii Jana Komasy ukazał zupełnie inny obraz kina. Ukazał, że „wielki ekran” ma swoją wartość.

Obserwując osoby wychodzące z sal kinowych łatwo dało się zauważyć, że film dla nikogo nie pozostawał obojętny. Dało się też usłyszeć żywe dyskusje ludzi wstrząśniętych scenami z opowieści Komasy.

W moim odczuciu reżyser w doskonały sposób ukazał widzowi to co najważniejsze było podczas Powstania Warszawskiego ze szczyptą pikantnej miłości. Przekonało mnie ukazanie II wojny światowej za pomocą możliwości, jakie daje nam nowoczesne kino. Ukłony w stronę młodego i uzdolnionego Jana Komasy.

Ola Olejnik

Więcej w tej kategorii: « FORUM MŁODYCH IV Bieg Papieski »

Polub nas na Facebooku

Subskrybuj kanał YT

Przekaż 1% podatku

Dołącz jako Darczyńca

Cytat

"Be faithful to that which exists within yourself."
Andre Gide
Ministerstwo Edukacji Narodowej Centralna Komisja Egzaminacyjna   Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Poznaniu Kuratorium Oświaty w Poznaniu  Ośrodek Rozwoju Edukacji Centrum Edukacji Obywatelskiej  Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli w Poznaniu  Rada Szkół KatolickichStowarzyszenie Krzewienia Pedagogocznej i Duchowej Myśli św. Urszuli Ledóchowskiej FaniMani Siostry Urszulanki Serca Jezusa Konającego Siostry Urszulanki Serca Jezusa Konającego