To jest strona archiwalna - aby przejść do aktualnej wersji, kliknij tu: urszulanki.szkola.pl
Jak opowiadać o poświęceniu?
Do jednej rzeczy mogę się przyznać: sceny katowania Rudego nie widziałam…płakałam…
Kamienie na szaniec w reżyserii Roberta Glińskiego obejrzeliśmy w szamotulskim kinie Halszka zaledwie wczoraj, 18 marca. W naszym odczuciu ekranizacja powieści Aleksandra Kamińskiego to piękna, wzruszająca i całkiem dobrze opowiedziana historia młodych chłopaków żyjących w okupowanej przez Niemców Warszawie. Nie ukrywam, że nie wszyscy wierzyli, że film się spodoba. Nie ukrywam też, że wszystkim film się jednak spodobał. Mówiąc „wszystkim” mam na myśli całą salę kinową, która podczas napisów końcowych nagrodziła aktorów brawami.
Reżyser buduje swój film na zasadzie nieustannych zaskoczeń i piętrzenia mocnych efektów. Moim zdaniem to kino trzyma w napięciu i chwyta za gardło nie tylko tych (nad)wrażliwych widzów. Na dodatek młodzi aktorzy są sympatyczni i pełni autentycznego zapału, szczególnie Tomasz Ziętek jako niezłomny Rudy oraz Tadeusz Zawadzki jako poważny, zdecydowany i lojalny Zośka.
Krytycy filmowi zarzucają Robertowi Glińskiemu ukazanie żołnierzy z Szarych Szeregów jako autentycznych, czujących ludzi, którzy przyjaźnią się, mają dziewczyny, kłócą się z rodzicami i są pełni wątpliwości czy walczyć. Zgodzę się, że to może wydawać się kontrowersyjne, tylko czy w XXI wieku nie mamy dość mitologizacji postaci nieustraszonych żołnierzy? Ja zdecydowanie wolę wersję Glińskiego niż pompatycznych bohaterów z Czasu Honoru.
Prawdą jest, że urzeka pełna okrucieństwa naturalistyczna scena przesłuchań Rudego przez gestapo, którą bardziej odsłuchałam niż obejrzałam. Jedno jest pewne: zmasakrowane ciało Rudego do złudzenia przypomina ciało martwego Jezusa z Pasji Mela Gibsona i wcale nie uważam tego za zarzut. Prawdą jest również, że niektóre dialogi mogą razić (jak na przykład reakcja matki na widok umierającego syna: „Zrobiłam Ci rosół”, ale jest też wiele dobrze rozpisanych dialogów, nierzadko zabawnych, o których w recenzjach się już nie wspomina. A przecież i śmiech, i seks był częścią życia młodego człowieka żyjącego podczas II wojny światowej.
Daleko krzywdzące są słowa polskiego krytyka filmowego Tadeusza Sobolewskiego, który w Gazecie Wyborczej napisał: I nic nie poradzę - razi mnie, że bohaterowie tak od razu ładują się do łóżka po akcji pod Arsenałem, odreagowując traumę śmierci. Przesada. Moim zdaniem sceny łóżkowe są niezwykle subtelne i w niczym nie ujmują przesłaniu filmu. Ukazują tylko potrzebę bliskości drugiego człowieka w najtrudniejszych chwilach życia. Przesadą jest sformułowanie od razu ładują się do łóżka po akcji pod Arsenałem. Wielość wątków wskazuje na to, że nic nie dzieje się dzień po dniu.
I na zakończenie moje ulubione zdanie z przeczytanych przeze mnie krytycznych recenzji: to co oglądamy na ekranie jest zwyczajnie płytkie. Dla mnie słowa przyjaźń, lojalność, heroizm i patriotyzm nigdy nie zabrzmią w sposób płytki, niezależnie od tego kto i jak te słowa wypowie.
Ewa Genge-Korpik