To jest strona archiwalna - aby przejść do aktualnej wersji, kliknij tu: urszulanki.szkola.pl
Szlakiem Piastowskim w strugach deszczu
Stało się już tradycją, że co roku uczniowie klas pierwszych przenoszą się w czasy wczesnopiastowskie, wyruszając na wycieczkę po Szlaku Piastowskim.
My swoje „przenosiny w czasie” rozpoczęliśmy w pochmurny i deszczowy poranek czternastego września. Smętne miny, humory trochę lepsze niż pogoda, ale najważniejsze, że wyruszamy w trasę.
Nawet zapowiedziana przez panią Annę Turek kartkówka z wiedzy, która gdzieś ma „leżeć” na tym Szlaku, nie mogła nas pozbawić poprawiającego się humoru.
Swoją wyprawę rozpoczęliśmy od poznańskiego Ostrowa Tumskiego, dawnego grodu, w którym znajdowała się najstarsza świątynia chrześcijańska w Polsce. Początkowo służyła ona jako dom modlitewny dla żony Mieszka I - Dąbrówki, a po przyjęciu przez władcę Polan chrztu, jako świątynia dla władcy i jego dworu. Okazało się, że była ona starsza nawet od katedry poznańskiej. Wiedzę o ówczesnym charakterze grodów piastowskich mogliśmy poszerzyć na Ostrowie Lednickim, gdzie znajdował się jeden z głównych ośrodków obronnych w Polsce wczesnopiastowskiej. Tam jednak najciekawszą okazała się historia napaści na gród lednicki księcia czeskiego Brzetysława I. Oczami wyobraźni widzieliśmy, jak wojownicy czescy biegli przez obecnie nie istniejące już drewniane mosty, które obrońcy, niestety, za późno podpalili.
W strugach wciąż padającego deszczu przenieśliśmy się z pól bitewnych do miejsca kultu św. Wojciecha, czyli do Gniezna. Tamtejsza katedra, jako Sanktuarium poświęcone wielkiemu biskupowi i męczennikowi, była również świadkiem losów pierwszych piastowskich władców Polski. Jednak na każdym kroku widać, że zawsze najważniejszym był i jest obecnie kult św. Wojciecha – kult, który trwa już ponad tysiąc lat.
Ostatnim punktem naszej wyprawy było leżące na uboczu Szlaku Piastowskiego Strzelno z kościołem Świętej Trójcy i Najświętszej Marii Panny. Po drodze zastanawialiśmy się, co też tam może być tak ciekawego, że nasze wychowawczynie: siostra Anna, siostra Aneta i pani Karolina, wpisały to miejsce na listę niezbędnej nam wiedzy. Okazało się, że warto było tam pojechać, by obejrzeć chociażby, tylko dwie pokryte płaskorzeźbami romańskie kolumny cnót i przywar. Urok tych kolumn naprawdę trudno jest opisać. Siadając w kościele nieświadomie część z nas usiadła po stronie kolumny cnót, a część po stronie kolumny przywar. Z tego powodu było trochę śmiechu.
W ten sposób, optymistycznie nastawieni i naładowani wiedzą, udaliśmy się w drogę powrotną. Nie ulega wątpliwości, że staliśmy się bogatsi o nowe miejsca i fakty dotyczące czasów wczesnopiastowskich. Mogliśmy obejrzeć i „dotknąć” historii, która była obecna na każdym kroku. Ciekawe, czy to wystarczy na kartkówkę?
Łukasz Sułek