Wydrukuj tę stronę

Bibliofilstwo jako sposób zabezpieczenia dorobku literatury polskiej w czasach prześladowań

Bibliofile (grec. biblion – księga i philos – przyjaciele) to ludzie kochający książki i gromadzący je z dużym znawstwem.. Przy czym interesują się nie tylko szatą zewnętrzną książek, ale także ich treścią. Bibliofilstwo pojawiło się tak dawno jak książka.

            Z zamiłowań bibliofilskich powstały ogromne i bardzo cenne biblioteki. Bibliofila należy jednak stanowczo odróżnić od bibliomana. Ten gromadzi książki chaotycznie, bierze to, co mu podpadnie pod rękę. Ale nawet biblioman ma pewną zasługę wobec książki, gdyż ją przechowuje, a więc ocala.

           W warunkach niewoli literatura spełniała często funkcje, które zwykle pełnią powołane do tego instytucje – szkoła, wszelkiego rodzaju instytucje socjalne, organizacje polityczne. Wydawanie i rozpowszechnianie książek urastało w tych warunkach do rangi posłannictwa społecznego. Tak też było przez wielu obywateli traktowane. Wobec faktu utraty niepodległości zbieranie pamiątek-dokumentów, ksiąg i przedmiotów świadczących o dawnej potędze dorobku kulturalnym stało się nie tylko modne, ale było poczytywane za patriotyczny obowiązek. Książki rozwijały uczucia patriotyczne, budziły świadomość potrzeby zebrania i przekazania potomnym polskiej spuścizny kulturalnej. Z myślą o ratowaniu polskiej kultury chroni się pamiątki narodowe, tworzy zbiory rycin, rękopisów, starych ksiąg. Otacza się opieką księgozbiory poklasztorne. Przez kupno, darowizny, a czasem nawet wyłudzenie, zapaleni zbieracze, tacy jak Tadeusz Czacki, Samuel Bandtkie, zyskują książki dla bibliotek, poświęcając tej pasji całe życie i znaczny nieraz majątek.

           W naszej historii nie brakowało „zasłużonych księgołapów”, którzy wyrządzali szkody w małych prowincjonalnych bibliotekach i zaniedbanych księgozbiorach, pragnąc uchronić najcenniejsze księgi przed zniszczeniem i zachować je dla kultury narodowej w wielkich bibliotekach fundacyjnych, by należycie zabezpieczone mogły służyć całemu społeczeństwu. Jednym z największych „księgołapów” był Józef Maksymilian Ossoliński, fundator Zakładu Narodowego swego imienia we Lwowie. Zakonnicy poznawszy jego zachłanność zamykali przed nim furty klasztorów. Pośród rodowych zbiorów wyróżniały się zbiory Branickich, Czartoryskich, Dzieduszyckich, Lubomirskich, Pawlikowskich, Potockich, Radziwiłłów, Tarnowskich, Tyszkiewiczów. Rola księgozbiorów prywatnych była bardzo znaczna, stwarzały one klimat intelektualny oddziałujący na dzieci i młodzież, co było tym ważniejsze, że na wskutek utraty niepodległości i wynarodowienia szkolnictwa dom rodzinny stawał się miejscem przekazywania tradycji narodowych. Rozmiary księgozbiorów prywatnych wykazywały dużą rozpiętość: od kilkudziesięciotysięcznych zbiorów po przypadki, kiedy w domu znajdowało się zaledwie kilka książek. Ale i one nie były bez znaczenia, zaspakajały potrzebę obcowania z książką, oraz potrzeby kształcących się dzieci i młodzieży. Księgozbiory prywatne miały w przeważającej mierze charakter humanistyczny, dominowała w nich literatura piękna, piśmiennictwa historyczne, gromadzono również stare druki i rękopisy, częstym gościem na półkach bibliotecznych były dawne kroniki polskie, przede wszystkim Długosza i historyków XVI w. Nie sposób tu wymienić wszystkich kolekcji, które powstały podczas zaborów. Szczególnie interesujące są dzieje biblioteki Gustawa Zielińskiego, uczestnika powstania listopadowego, zesłanego następnie na Syberię. Po powrocie do kraju nadal był ofiarny dla sprawy narodowej, ale już w innej formie. W swoim majątku Skąpe utworzył księgozbiór przekraczający 19 00 tomów. Zawierał sporo cennych ksiąg, wśród których można było spotkać inkunabuły czy elzewiry. Najmniej chyba zbierano pod zaborem pruskim. Ale właśnie w tym skromnie zbierającym Poznaniu powstał jeden z naszych największych zbiorów: czterdziestotysięczna kolekcja znanego filozofa Augusta Cieszkowskiego ulokowana w jego majątku Wierzenica koło Poznania.

           Prócz ziemian, dla których tworzenie księgozbioru stanowiło obowiązek obywatelski, zbierali intensywnie uczeni. Księgozbiory ich były zlokalizowane przeważnie w dużych miastach. Największe zbiory gromadzili humaniści i prawnicy. Prywatna biblioteka profesora Uniwersytetu Krakowskiego Jacka Przybylskiego składała się z 495 dzieł w 705 tomach. Była to biblioteka bardzo skromna ale o tyle ciekawa, że jej twórca szczycił się tym ,że nigdy nie ukradł książki, co w epoce „księgołapów” nie było jakie oczywiste. Znacznie większą kolekcję utworzył Jerzy Samuel Bandtke, który zgromadził około 2700 dzieł, przekazał je potem Bibliotece Jagiellońskiej. Co najmniej kilkutysięczny księgozbiór musiał posiadać również filolog i inicjator Słownika języka Polskiego- Jan Karłowicz.    Ludzie o zainteresowaniach historycznych tworzyli nieraz zbiory o charakterze regionalnym. Leopolitana (materiały dotyczące Lwowa) zbierał przede wszystkim Aleksander Czołowski tworząc kolekcję składającą się z 25 000 tomów. W 1917 r. dała ona podstawę Bibliotece Królewskiej Miasta Lwowa. Zbiory uczonych i intelektualistów prezentowały na ogół książki nie tylko o tematyce fachowej, ale też teksty literackie i dzieła o znaczeniu ogólno-humanistycznym. Także pisarze stawali się właścicielami pokaźnych zbiorów. Julian Ursyn Niemcewicz w swoim majątku Ursynów koło Warszawy zgromadził 4000 książek. Józef Ignacy Kraszewski doprowadził swą kolekcję do kilkunastu tysięcy tomów, 2000 tomów zebrał Kornel Ujejski, a Eliza Orzeszkowa ponad 4000. Warto wspomnieć także o zbieractwie Jana Kasprowicza, który zgromadził na Harendzie ponad 2600 dzieł, głównie z historii literatury, religii, filozofii. Duże ambicje, ale znacznie skromniejsze warunki materialne miało nauczycielstwo.

         Wydawać by się mogło, że sytuacja majątkowa ograniczy rozmiary i jakość zbieractwa w tej grupie społecznej, ale nie zawsze tak było. Na czoło wśród zbieraczy nauczycielskich wysuwa się postać Jana Michalskiego. Jako syn skromnie sytuowanych rodziców, żył z korepetycji, a gdy zaczął więcej zarabiać topił pieniądze w książkach. Wśród posiadanych przez niego 40 000 tomów – 8000 stanowiły stare druki, zbierał też ikonografię, wycinki prasowe. Na szczególną uwagę zasługuje niewielka, składająca się zaledwie z 300 ksiąg biblioteka wrocławskiego polonisty Daniela Vogla. Vogel był miłośnikiem i propagatorem polszczyzny w zgermanizowanym już silnie Wrocławiu, nauczał języka polskiego w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny. Księgozbiór jego składał się dzieł najrozmaitszej treści: religijnej, filozoficznej, prawniczej, geograficznej, pedagogicznej, ale łączyła je jedna wspólna cecha – polska szata językowa. Vogel ofiarował swój księgozbiór bibliotece kościoła Św. Marii Magdaleny, pragnąc w ten sposób wpłynąć na jego charakter językowy.

          Różne kształtowały się obyczaje zbierackie u ludzi pracujących w bibliotekach. Być może łatwy dostęp do książek rozładowywał u nich potrzebę zbieractwa, być może też cała energię lokowali w powiększaniu i zabezpieczaniu księgozbiorów biblioteki. Istniały jednak znaczące zbiory Bandtkiego, Przyborowskiego i Barwińskiego.

          Dość silnie zaznaczają się tendencje zbierackie u duchowieństwa. Sprzyjały temu okoliczności: studia teologiczne, często dodatkowe zainteresowania humanistyczne, filozoficzne, czy społeczne, oraz niezła sytuacja materialna. Najbardziej rozpowszechniło się bibliofilstwo w środowisku duchowieństwa krakowskiego. Zbierali księża po parafiach w małych miejscowościach tworząc nieraz parotysięczne zbiory o charakterze humanistycznym. Na szczególną pamięć zasłużył ks. Józef Lodzin prowadzący działalność społeczno –polityczną na Śląsku Cieszyńskim. Zebrał spory księgozbiór składający się z literatury regionalnej, ludowej, dzieł historycznych, teologicznych, etnograficznych, książek z zakresu prawa, a także czasopism śląskich. Sytuacja polityczna powodowała coraz to nowe fale emigracji. Na obczyźnie zaczęły powstawać nie tylko biblioteki polskie o charakterze publicznym, ale i zbiory prywatne. Największym skupiskiem wychodźstwa była Francja, gdzie gromadzili książki przede wszystkim uczestnicy Wielkiej Emigracji. Bardzo ciekawa jest historia polskiego introligatora w Paryżu, Władysława Dąbrowskiego. Od 40 z górą lat zbierał on tam wszelkiego rodzaju polonica, w tym i starodruki. Jeśli były bez oprawy, to obowiązkowa każdą oprawiał, i to tylko w półskórek. Tak do końca drugiej wojny światowej zebrał ich około 5000 i w 1946 r. ofiarował całość na ręce dyrektora Biblioteki Polskiej w Paryżu w celu przekazania tego księgozbioru dla bibliotek uniwersyteckich w Polsce, by choć w części wynagrodzić im krzywdy, wyrządzone przez niemieckich barbarzyńców. Już w 1960 r. na nowo zgromadził około 1000 książek. Te również przeznaczone były do polskich bibliotek.

          Najbardziej jednak zadziwiające było pojawienie się zbieractwa książek na wsi, często przecież ubogiej i ciemnej. Już w pierwszej połowie XIX w. W Cisownicy Małej koło Ustronia zbierał książki Jura Gajdzica. Jednak ruch ten nasilił się dopiero w drugiej połowie stulecia. Gromadzili wówczas książki Jan Jenczio, chłop i działacz oświatowy ze wsi Markowskie koło Olecka. Jego zbiór liczył 100 polskich książek. Z rodziny chłopskiej pochodził cieśla z zawodu, ale zarazem poeta i działacz społeczny Michał Kajka, którego księgozbiór liczył 5000 tomów. Bibliofilstwo w czasie zaborów i okupacji było dla większości zbieraczy spełnieniem patriotycznego obowiązku, potrzebą zachowania dorobku intelektualnego narodu, tożsamości narodowej, przekazania prawdy historycznej.

          Podczas okupacji dla niektórych była to forma walki, stawianie oporu wrogowi. Groziły za to dotkliwe kary, które jednak nie odstraszały prawdziwych pasjonatów i patriotów. Ze zbiorów prywatnych bibliofili, korzystali studenci tajnych kompletów i uczniowie szkół wojskowych. Poważną rolę w udostępnianiu książek w okupowanej Warszawie odegrały liczne (ok. 200) wypożyczalnie prywatne. Hanna Nowakowska i Helena Więckowska, dwie pracownice Biblioteki Narodowej prowadziły takie wypożyczalnie. Uratowały wiele cennych książek przed zniszczeniem, czy konfiskatą. Książki zakazane trzymane były oddzielnie i zazwyczaj otrzymywały okładki innych książek. Chciałabym zakończyć moją pracę pięknym cytatem z książki J.I. Kraszewskiego Metamorfozy.

Mógłżem nie ocalić tych ksiąg, które zniszczenie spotkać mogło, gdybym ja ich z rąk nieświadomych i obojętnych nie wyrwał? Wieleż to tam słów świętych, myśli wielkich, pamiątek drogich...jest-li co by przeszłość i tradycje rodu ludzkiego przechowywało lepiej nad księgi? Nie obowiązek-że święty ochraniać je od zagłady, choćby wielką ofiarą? Dają medale za ocalenie życia, ja bym równie nagradzał za wyratowanie życia tego, które jest w każdej książce.

Bibliografia:

  • Kosmanowa B., Książka i jej czytelnicy w dawnej Polsce,Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1981.
  • Arct Z., Wybitni Polacy w służbie książki. Warszawa: LSW,1983.