I nie zawiedliśmy się! Miejsca mieliśmy bardzo dobre (3 i 4 rząd), mogliśmy się napatrzyć do woli na piękną scenografię i niezwykle sugestywną grę Antoniny Choroszy w roli głównej bohaterki, Luby Raniewskiej. Gra pozostałych aktorów też była niesamowita – oszczędna, a jednocześnie wydobywająca ze stworzonych przez Czechowa postaci to, co w nich specyficzne i niepowtarzalne.
W drodze „z powrotem” spisaliśmy na gorąco nasze wrażenia, tak bardzo różne.
Oto niektóre z nich:
- Bardzo podobał mi się ten spektakl. Idealnie dopasowana scenografia, świetna gra świateł oraz wiele elementów zabawnych.
Nie wiem dlaczego, ale największe wrażenie zrobiły na mnie stroje bohaterów, które idealnie pasowały do charakterów postaci.
Urzekła mnie gra aktorska, ciekawie ukazane postawy ludzkie, sceneria.
Świetne przedstawienie, które uświadomiło mi, jak ważne jest pochodzenie i relacje w rodzinie.
Najważniejszą mądrością wyniesioną przeze mnie z tej sztuki jest coś kompletnie pobocznego: Nigdy nie ufać mężczyznom i „miłości” na tyle, by bez przekonania oddać to, co najcenniejsze.
Najbardziej w całym przedstawieniu podobało mi się refleksyjne zakończenie: „Nie dopilnowałem”.
Oczekiwaliśmy teatralnej uczty i nie zawiedliśmy się. Było pysznie.
s. Bogusława