O godz. 600 ruszyliśmy z piskiem opon spod Szarogrodu i pomknęliśmy w góry, by zdobywać szczyty i odetchnąć od codziennego zgiełku. Podczas jazdy wszyscy postanowili zapaść w letarg, gdyż pogoda za oknami była naprawdę przytłaczająca. Pogrążeni w marazmie dotarliśmy do celu w południe. Wkroczyłyśmy do Willi, w której miałyśmy nocować i po kilku minutach oczekiwania, naszym oczom ukazała się Pani Gospodyni, od której otrzymaliśmy klucze. Miałam okazję dzielić pokój na poddaszu wraz z dwiema koleżankami. Warunki okazały się całkiem znośne, gdyż wszędzie było sterylnie. Tamtego dnia Pani Przewodnik zaproponowała zwiedzenie Świątyni Wang oraz samego Karpacza. Do Willi Roma wróciłyśmy wczesnym wieczorem. Wzięłyśmy kąpiel i poszłyśmy spać, żeby zregenerować siły na kolejny dzień, który miał być naprawdę ciężki.
Następnego dnia postanowiłyśmy wdrapać się na Śnieżkę. Zaopatrzyłyśmy się w prowiant i wyruszyłyśmy z naszego obiektu noclegowego by zdobyć najwyższy szczyt Karkonoszy. Dobry humor starał się nikogo nie opuszczać. Wędrowałyśmy leśnymi drogami, skakałyśmy po niewielkich skałach, podziwiałyśmy cudowne widoki, zamieszczając je na fotografiach. Cudowne, świeże powietrze docierało do naszych nozdrzy. Zefir dmuchał z każdej strony, a im wyżej się znajdowałyśmy tym mocniej okazywał potęgę. Niskie ciśnienie, chcąc zaznaczyć swą obecność, wywołało ból głowy u kilku osób, jednak nie stanowiło to przeszkody w zdobyciu góry. Po długich zmaganiach nasze nogi w końcu znalazły się na szczycie. Zadowolone z siebie uwieczniłyśmy ten moment na zdjęciu pod stacją meteorologiczną. Będąc na Śnieżce zdałyśmy sobie sprawę, że warto wybierać kręte, trudne do pokonania drogi. Chociażby dla uczucia, które ogarnia człowieka na samym szczycie. Zadowolenie i ogromna satysfakcja to coś wspaniałego. Schodząc z góry zawzięcie dyskutowałyśm, śmiejąc się i wymieniając wzajemnymi doświadczeniami. Wspólne dochodzenie do czegoś okazało się niezwykle integrujące. Mimo iż znamy się już trzy lata, to taki wypad w góry zbliżył nas do siebie jeszcze bardziej.
Po powrocie do obiektu noclegowego zjadłyśmy sytą kolację, a następnie - po kąpieli, postanowiłyśmy zagrać w grę - „Mafia”. Niestety plany się nieco pokrzyżowały. Zmęczenie sprawiło, że nie byłyśmy w stanie już nic zrobić. Zatem udałyśmy się na spoczynek.
Ostatniego dnia miałyśmy okazję zobaczyć dwa wodospady: Szklarkę oraz Kamieńczyk. Wręczono nam kolorowe kaski, gdyż taki właśnie był wymóg. Po zakończeniu zwiedzania udałyśmy się do naszego automobilu, by wyruszyć w drogę powrotną.
Reasumując chciałabym napisać, iż wycieczka w góry była naprawdę udana. Skutki w postaci zakwasów były odczuwalne przez stosunkowo długi czas. Miejmy nadzieję, że taka miła atmosfera jaka zapanowała wśród nas pozostanie na długo.
Ania R-dman